Będzie to opowieść o pasjach, relacjach z drugim człowiekiem i o życiu w kapłaństwie. Wywiad przeprowadzili w ramach Klubu Reportera: Aurelia Sominka, Lidia Klamrowska, Milena Bigus i Maciej Trzebiatowski.
Kim ksiądz chciał być w dzieciństwie? Jakaś pasja została na dłużej?
- W dzieciństwie miałem wiele pomysłów na to kim być. W gimnazjum zaczęły pojawiać się pierwsze pasje. Na przykład terenoznawstwo. Brałem udział w biegach, zawodach na orientację z mapą. Działałem w Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczym (PTTK) w Gdańsku. Myślałem o tym, żeby zawodowo zostać przewodnikiem w przyszłości - oprowadzać ludzi, działać w turystyce. To była pierwsza pasja. SŁUŻBA MALTAŃSKA Pochodzę ze Starogardu Gdańskiego i tam powstało Koło Służby Maltańskiej. Wywodzi się ono z idei Zakonu Maltańskiego, który zajmuje się m.in. prowadzeniem szpitali, placówek medycznych oraz tworzeniem punktów przygotowujących do udzielania pierwszej pomocy. Dzięki tym działaniom powstają zespoły medyczne, który zabezpieczają m.in. różnego rodzaju imprezy masowe. Potem chciałem, być strażakiem. W Starogardzie Gdańskim są duże zakłady przemysłowe, takie jak ,,Polmos”. W związku z tym oprócz zwykłej Państwowej Straży Pożarnej jest też specjalna jednostka techniczno-chemiczna. Na Dzień Chemika strażacy organizowali duże pokazy w specjalistycznych strojach, były piany gaśnicze itd. Dla mnie, jako młodego chłopaka to było wielkie przeżycie. Ratownictwo medyczne stało się pasja i z tym chciałem związać moje życie. Było tak do momentu, kiedy "odpalił się" głos do powołania kapłańskiego.
RATOWNICTWO WODNE
- Jestem księdzem, ale pasja do udzielania pierwszej pomocy jest cały czas. Jestem ratownikiem - instruktorem ze związku harcerstwa wodnego i pracuję ze żeglarzami. Wszystko co jest związane z wodą - żagle, motorówki, kajaki... jest w polu mojego zainteresowania. Uwielbiam to robić. Jest to mega mega super doświadczenie. Czy ksiądz uratował kiedyś człowieka? - Tak. Dwukrotnie musiałem korzystać z umiejętności ratownika. Pierwszy raz, kiedy w czasie obozu miał miejsce wypadek w czasie żeglowania. Wywróciła się duża jednostka, jak na wody śródlądowe, tak zwana DeZeta (red. bezpokładowy jacht dziesięcio-wiosłowy, skrót DZ pochodzi od "Dziesięć Załogi"). To jest taka jakby szalupa ratunkowa z tytanika, z masztami, gdzie są trzy żagle. 12 osób znajdowało się na łódce, która wywróciła się do góry dnem, tak zwaną "świnię" zrobiła. Kilka osób utknęło pod pokładem. Pamiętam, że to nie było takie proste, żeby bezpiecznie ich stamtąd wyciągnąć. W drugim przypadku było klasyczne podtopienie. Na szczęście udało się uratować tego człowieka przed utratą przytomności i utopieniem się. Na światowych dniach młodzieży w Krakowie w 2016 roku. Wtedy jechałem jako kapelan młodzieży i jednocześnie jako ratownik. No tam też mieliśmy pełne ręce roboty, na szczęście nic poważnego się nie działo, jakiejś takie proste omdlenia, skręcenia.
STRZELECTWO i JAZDA NA ROWERZE
- Mam też inne pasje. Strzelam z broni, oczywiście na strzelnicy! To również ciekawa pasja, bo wymaga dużo koncentracji, aby celnie trafiać do tarczy. Od jakiegoś czasu udało mi się wygospodarować czas i wrócić do jeżdżenia rowerem. Czy księdza rozpraszają jakiekolwiek dźwięki podczas Mszy Św.? - Jak Msza przeznaczona jest dla dzieci, to z góry zakładam, że może być płacz lub inne dźwięki, więc wtedy to mnie o wiele mniej rozprasza. Jak jest ważna uroczystość, to wtedy zdarza się, że coś mnie rozproszy, ale nie na tyle, żebym się pomylił albo przerwał Mszę.
Czy ksiądz gra w jakieś gry komputerowe?
- Coraz mniej mam na to czasu. Kiedyś więcej grywałem. Zdarza się, że czasem usiądę do gier strategicznych związanych np. ze średniowieczem, starożytnymi imperiami.
Jaki jest księdza ulubiony wokalista lub zespół muzyczny?
- Nie mam takiego najbardziej ulubionego. Czasem słucham zespołu Red Hot Chilli Peppers, Lady Pank, ACDC, czy Kwiatu Jabłoni. W zależności jaki mam dzień, nastrój to wybieram sobie to, czego chciałbym słuchać.
Co jest ważne w relacjach z ludźmi?
- Żeby samemu być człowiekiem, mieć czas dla drugiej osoby i nie spieszyć się. Bardzo ważne jest uważne słuchanie. W mojej posłudze bycia księdzem, ludzie cenią sobie to, że są wysłuchani i w relacjach międzyludzkich ważną rolę pełni empatia. Czasami nie potrzeba wielkich rozwiązań, czy podpowiedzi tylko naszego czasu I uwagi.
Co według księdza znaczy „być człowiekiem”?
- Być człowiekiem to w pierwszej kolejności znać swoje słabe i mocne strony. Pamiętać, że mamy ograniczenia, czyli mogę być niedoskonały, słaby, popełniać błędy i że takie same błędy i niedoskonałości mogą się zdarzy się drugiej osobie. Dlatego nie warto oceniać i szufladkować. Możemy być obok drugiego człowieka - poświęcić czas i pokazać, że jakby co “słuchaj jestem obok ciebie, jak chcesz to mogę ci pomóc”.
Ile ksiądz ma lat?
- Skończyłem 35 lat, a w październiku będę się cieszył 36 urodzinami'.
Co księdzu sprawia radość?
- To co robię, że jestem księdzem. Dużo radości sprawia mi czas spędzony z ludźmi, pasja związana z ratownictwem wodnym, muzyka, uwielbiam słuchać muzyki. Cieszę się kiedy mogę zjeść coś dobrego, jakąś pyszną potrawę. Pilnuję się z tym jednak, bo jestem na diecie, która idzie w dobrym kierunku.
Jakie to uczucie spowiadać ludzi?
- Bardzo wyjątkowe. Szczerze się przyznam, że zaraz po święceniach kapłańskich bardzo bałem się tej posługi. Pierwszy raz spowiadałem w mojej rodzinnej parafii dzieci przed I Komunią Świętą. Pamiętam do dzisiaj, jak wraz z kolegą, z którym byliśmy święceni tego samego dnia mieliśmy się podjąć spowiadania. My byliśmy zestresowani i dzieci, które też po raz pierwszy uczestniczyły w spowiedzi. Dla mnie osobiście daje to taką dużą radość – zwłaszcza kiedy człowiek przychodzi szczerze się wyspowiadać, szczerze żałuje za swoje grzechy, albo po prostu szuka, pyta, prosi o pomoc. Co się we mnie rodzi? Dużo radości, nadziei, że ludzie potrzebują tego spotkania z Panem Bogiem, tego doświadczenia, że Pan Bóg przebacza. Myślałem że to będzie trudne, że będę pamiętał grzechy, rozpamiętywał, kto, co popełnił, kto, co zrobił. A okazuje się, że jak wychodzę z konfesjonału i naprawdę nie pamiętam. Nie zabieram ze sobą tych wszystkich spraw. Myślę, że to jest taka łaska dana od Pana Boga, że nie pamiętasz, nie rozpamiętujesz tego zaraz po wyjściu z konfesjonału.
Czy księdzu ciężko jest zmieniać parafie?
- Dla mnie osobiście najtrudniejsza jest przeprowadzka, bo trzeba wszystko zapakować w krótkim czasie, wywieźć to w inne miejsce i na nowo się urządzić. Oczywiście zawsze te pierwsze miesiące, pierwszy rok w nowej parafii to czas na poznawanie się nawzajem. I ludzie mi się przyglądają, i ja się ludziom przyglądam. Uczę się zwyczajów, jakie panują w danym miejscu. Jest też smutno, gdy opuszcza się parafię, w której już zna się ludzi i wspólnie z nimi działa. A w ilu parafiach ksiądz był? - W tej chwili Sulęczyno jest moją trzecią parafią. Pierwsza była w Czersku - pod wezwaniem Św. Marii Magdaleny. Tam byłem przez trzy lata. Kolejna - w Kartuzach, parafia Św. Kazimierza, a obecnie jestem w Sulęczynie.
W której parafii księdzu podoba się najbardziej?
- Podchwytliwe pytanie (śmiech). Każda parafia jest wyjątkowa. I trudno powiedzieć, żeby jakaś była lepsza lub gorsza. Teraz w Sulęczynie na przykład, to jest pierwsza parafia, gdzie jestem ja i ksiądz proboszcz. Zawsze byłem w dużych zespołach księży, dzięki czemu dzieliliśmy się pracą. Teraz jest dużo zadań i obowiązków, które wykonujemy z ks. proboszczem we dwóch. Więc to nowe doświadczenie, że trzeba pilnować, aby wszystko się zadziało tak jak trzeba. Nasza parafia to nieco ponad 3 tys. mieszkańców. Parafia w Czersku miała 12 tys. a w Kartuzach - ok. 5 tys. Dlatego tu w Sulęczynie o wiele szybciej poznałem wszystkich parafian i mniej więcej już każdego kojarzę.
A ma ksiądz jakieś zabawne wspomnienia z różnych parafii?
- Kolędy to czas, w którym sporo się dzieje podczas spotkań z mieszkańcami. Pamiętam, jak w jednym z domów był kot. Chciał nas zaatakować. Czaił się najpierw na jednego ministranta, potem na drugiego i na organistę. Ja byłem ostatni i kot postanowił wskoczyć mi na głowę. Jak widać nie mam włosów, więc dosyć ciekawie moja głowa wyglądała po spotkaniu z pazurkami kota. Takich scen było całe mnóstwo. Myślę, że kiedyś może taki tomik wspomnień mógłbym też wydać.
Czego możemy księdzu życzyć?
- Na pewno dużo sił. Bo to nie tylko praca umysłowa, ale też wymaga ona dyspozycyjności i sprawności fizycznej. Druga ważna sprawa to można mi życzyć wiary, żeby nigdy jej nie zabrakło, żeby nie zatracić tego co najważniejsze, czyli spotkania z Panem Bogiem, relacji z nim. No i radości, żeby nie zabrakło jej w mojej posłudze dla innych. Radość i uśmiech są ważne w życiu codziennym.