Żegnamy Zbyszka Namysłowskiego, wielkiego artystę, genialnego saksofonistę i kompozytora. O Jego muzyce i dokonaniach artystycznych można będzie zapewne dowiedzieć się w tych dniach wszystkiego z niezliczonej ilości witryn i portali internetowych. My wspominamy jego koncerty w Sulęczynie podczas festiwalu „Jazz w Lesie”. Był gwiazdą pierwszej jego edycji w 1996 roku. Zagrał wówczas w kwartecie wraz ze Zbyszkiem Wegehauptem, Krzysztofem Herdzinem i Grzegorzem Grzybem. Od wczoraj z tego składu wśród nas pozostaje już tylko Krzysztof Herdzin. Koncerty pierwszego „Jazzu w Lesie” odbywały się w sali restauracji ośrodka „Leśny Dwór” a nocne jam session kończyły się wspólnym śniadaniem muzyków i najwytrwalszych gości. To właśnie wówczas Zbyszek, który w stosownym dla siebie momencie udał się na spoczynek, po kilku godzinach niepostrzeżenie pojawił się z saksofonem na sali i dołączył do znakomicie bawiących się swobodnym nocnym graniem kolegów. Po raz ostatni wystąpił w Sulęczynie w roku 2015 w swoim autorskim projekcie „Polish Jazz Yes”. Także wówczas na perkusji towarzyszył mu Grzegorz Grzyb a poza tym syn Jacek na puzonie, Sławek Jaskułke na fortepianie i Paweł Puszczało na basie. Z powodu poważnego urazu ręki i kategorycznemu zakazowi lekarskiemu nie uświetnił swoją muzyką jubileuszu festiwalu w 2021 roku. Miał pojawić się na sulęczyńskiej estradzie w finałowym koncercie „Mozart Rocks & Swings”. Los zrządził inaczej. Poniżej dwie z wielu fotografii Zbyszka, które wykonane zostały w Sulęczynie. Pierwsza z nich pochodzi z roku 1996, kiedy to zagrał po raz pierwszy. Kolejna to rok 2015 i Jego ostatni koncert w Sulęczynie.